2007-08-22

"Bądź moim Bogiem" Remigiusz Grzela


Powieść Remigiusza Grzeli porywa już przy lekturze pierwszych stron. Napisana z niezwykłą elegancją, powstała dzięki niewiarygodnemu wręcz zmysłowi obserwacji i umiejętności opowiadania losów innych ludzi. To książka ważna i potrzebna nie tylko dlatego, że kreśli barwne portrety znanych i podziwianych person współczesnego świata kultury. Ważna, bo pokazująca że w dzisiejszym zrelatywizowanym świecie powierzchownych kontaktów i nieumiejętności słuchania siebie nawzajem, można przejąć całym sobą, oswoić i ogarnąć myślami życie i doznania drugiego człowieka. Potrzebna, albowiem Grzela w mistrzowski sposób uczy tego, jak w innych odnajdywać samego siebie i jak przez obcowanie z innymi siebie zrozumieć.

Autor wykorzystuje słowa Wiktora Jerofiejewa, by już na samym początku dać nam do zrozumienia, iż opisana historia, przedstawieni w niej ludzie i sam narrator nie są jednoznaczni, do końca prawdziwi i nie nadają tej książce znamion dokumentu, bo ona sama nie rości sobie praw do tego, by nim w jakikolwiek sposób być. I choć fabułę budować będą pasjonujące opowieści o kobietach podziwianych i obrosłych już za życia legendą, to jednak nie możemy przyjąć za pewnik, iż Grzela z tymi kobietami się spotykał, rozmawiał, notował spostrzeżenia. Jego książka nabiera znaczenia uniwersalnego, bo mówi przede wszystkim o sztuce kompromisu z samym sobą, o nieustannym współistnieniu historii w życiu każdego z nas, o pragnieniu wolności i trudnych drogach jej realizacji, wreszcie o pasjach artystycznych, o sile marzeń, miłości do życia i przywiązania do samych siebie.

Zarys fabularny opowieści nosi znamiona sensacyjności, ale bardzo szybko przeradza się w intrygującą psychologiczną historię ujmującą gładkim i pięknym przedstawieniem zarówno moralnych, jak i egzystencjalnych dylematów występujących w niej postaci. Młody warszawski dziennikarz zauważa w metrze starszą kobietę, która okazuje się być żoną tragicznie zmarłego znanego poety Borysa, przyjaciela ojca bohatera. Poszukiwania Eriki doprowadzą do poznania bolesnej prawdy miłosnego trójkąta, w którym Borys, Erika i ojciec dziennikarza miotać się będą w burzy uczuć i emocji w tle mrocznej, komunistycznej rzeczywistości polskiej, jaka wyznaczy im drogę do niespełnienia. Aby zrozumieć motywy postępowania całej trójki, bohater analizuje zarówno ich przeszłość, jak i własne poczucie krzywdy i zagubienia.

Nie mogąc uporać się z własnymi emocjami, po dwóch nieudanych wizytach u terapeuty, bohater postanawia wyjechać do Paryża, zaś pretekstem do wyjazdu staje się chęć opisania historii żydowskiej śpiewaczki Very Gran. Pobyt we francuskiej stolicy i rozmowy z kobietą pozwolą mu zdystansować się wobec samego siebie i staną się okazją do udanej tym razem psychoterapii, jaką przeprowadzi w swym własnym wnętrzu poznając przejmującą historię Very. W trakcie jej poznawania, nasz bohater nawiąże znajomość z Marthą, byłą przyjaciółką i sekretarką Marlene Dietrich. W kamienicy zamieszkałej przez Martę i Verę pozna także fascynującą drag queen Lolę oraz … ponownie spotka się z Eriką, by tym razem móc ją wysłuchać i zrozumieć motywy postępowania zarówno jej, jak i jej męża Borysa. Wszystkie te postaci połączy wspólna chęć opowiadania o swych losach i przeżyciach oraz pragnienie odnalezienia duchowego spokoju.

Po powrocie do Polski dziennikarz będzie przesycony opowieściami kobiet, ale będzie także rozumiał swoje motywy postępowania. Tajemnica, jaka wyprowadziła go z równowagi i nakazała opuścić kraj, powoli zacznie się wyjaśniać…

Siłą powieści Grzeli jest przekonująca, barwna i sugestywna umiejętność opowiadania o losach ludzi, dla których życie jest stale niepojętym cudem, gdzie próbują odnaleźć swe własne miejsce. Opowieści o tęsknocie, pragnieniach i dążeniach do samospełnienia są wzruszające i tak barwne, że karty „Bądź moim Bogiem” budują jednocześnie niezwykły kalejdoskop, w jakim przejrzeć może się każdy z czytelników. W paryskim mieszkaniu Very, w „schronie odrzuconych historii” każdy bohater na nowo się narodzi, ponownie opowie siebie samego, uzyska zrozumienie i akceptację, po czym… odnajdzie to, czego pragnie i o czym marzy. Vera i Erika mówią o sobie, że są wyschniętymi studniami. Polski dziennikarz umiejący słuchać i nie czyniący z ich zwierzeń sprzedajnego medialnego towaru napełnia te studnie życiodajną wodą, nadaje im nowego znaczenia, przywraca ich znaczenie i użyteczność. A przy okazji uczy się prawdy o sobie samym i doświadcza jej w zderzeniu z obcymi biografiami.

Klamrowa kompozycja książki kazała mi po lekturze myśleć o niej jak o inteligentnej i zajmującej grze pisarza z czytelnikiem. Nie lubię być manipulowany, ale ta powieść zwyczajnie mnie uwiodła i zaczarowała, a nawet jeżeli okazać się ma jedynie literacką grą, jest doprawdy grą rozegraną po mistrzowsku i z klasą.

Jedno jest pewne – „Bądź moim Bogiem” pozostawia ślad. Piękny, artystyczny i głęboko ludzki ślad w sercu. I pochłania bez reszty. Może dlatego, iż buduje opowieści w powieści i ta narracyjna polifonia jest tak bardzo przekonująca.

Brak komentarzy: