2007-09-06

"Jabłko" Michel Faber

Od razu uprzedzam, iż nie czytałem „Szkarłatnego płatka i białego”, a to dlatego, że percepcja czytającego siedem opowiadań Michela Fabera rzekomo jest uzależniona (bądź też nie) od znajomości jego powieści. Ci, którzy ją znają, chętniej sięgną po lekturę „Jabłka”. Ci natomiast, którym dane było otworzyć najnowszą książkę Fabera bez przeczytania rzekomej introdukcji tworzonej przez „Płatek”, już przy lekturze przedmowy zirytują się mocno. Sam autor bowiem napisze w niej o „Szkarłatnym płatku i białym” wystarczająco wiele, aby potem darować już sobie tę powieść, jeżeli bohaterowie „Jabłka” przypadną nam do gustu i zafrapują sobą. Zaskakujące jest to, jak silnie Faber tłumaczy wszem wobec swoje intencje, kierujące nim przy pisaniu siedmiu bardzo różnych od siebie opowiastek toczących się w XIX wiecznym Londynie, niekoniecznie znanym tym, których nie interesują mroczne zakamarki, pijackie speluny, domy uciech i atmosfera panująca we wszystkich tych miejscach. Zniesmaczony przedmową, niezbyt chętnie zacząłem czytać „Jabłko”. Z każdym kolejnym jednak tekstem – traktowanym jako osobne opowiadanie, budujące niezależny świat przedstawiony – czytanie dało mi o wiele więcej przyjemności, niż smakowanie tytułowego owocu.

Bo teksty Fabera są swojego rodzaju zakazanym owocem. Ich ugryzienie spowoduje trwałą zmianę w naszym sposobie postrzegania rzeczywistości. Autor jest bowiem mistrzem gloryfikowania szczegółu i nadawania mu całego wachlarza rozmaitych znaczeń. Opowiadania tworzące zbiór niosą w sobie atmosferę niepokoju i zagadki. Każde z nich wymusi na czytającym zadumę nad opisaną sytuacją. I chociaż kilka zakończeń daje dowód na to, iż Faber mistrzem tego elementu swojej prozy nie jest (co udowodnił także w powieściowej historii „Pod skórą”), jest to jednak zbiorek o dużej wartości poznawczej (szczegółowo i ciekawie zaprezentowane realia obyczajowe XIX-wiecznej Anglii) i literackiej.

Siedem tekstów prezentuje bardzo różny poziom. Są tu próby fascynującej psychodramy („Clara i Pan Szczur”) i opowiadania budujące przekonujące i wyraziste obrazki z życia, w których czytelnik niejako się zanurza - jest obecny przy bohaterach, przygląda im się tak uważnie, iż jest w stanie policzyć zmarszczki na ich twarzach („Boże Narodzenie na Silver Street” oraz tytułowe „Jabłko”). Mamy tekst groteskowy i humorystyczny, który próbuje rościć sobie prawa do miana egzystencjalnego traktatu („Jak panu Bodleyowi dokuczyła mucha”). Mamy także opowiadanie zupełnie w tym zbiorze niepotrzebne, tworzące wrażenie niepotrzebnego balastu, dopisania go na siłę ze wskazaniem, iż bezpośrednio nawiązuje do wspominanej już przeze mnie powieści („Lekarstwo”). Jest także literacki szkic socjologiczny, budowany przez społecznie zaangażowane opowiadanko „Czekoladowe serduszka z Nowego Świata”. Najciekawszym i chyba najlepszym warsztatowo tekstem jest „Chmara kobiet w wielkich kapeluszach” zamykająca zbiór i budująca pomost między XIX-wiecznym światem a współczesnością, między literacką fikcją a biografią samego autora.

Nie wiem, jak bym odebrał „Jabłko”, gdybym przeczytał „Szkarłatny płatek i biały”. Wiem jedno – teraz już na pewno nie przeczytam tej powieści, a Faber mógłby bez problemu bronić swoich pisarskich umiejętności nadając bohaterom imiona zupełnie niezwiązane z powieścią. Dla mnie „Jabłko” nie jest żadnym „powrotem bohaterów” z głośnej powieści, o jakim czytam już na okładce. To mocno niedopracowany, ale fascynujący zbiór obyczajowych i okraszonych pikanterią kadrów z życia tych, którym bez większego wyrzutu sumienia zagląda się do życia przez ich okna.

Brak komentarzy: