2010-11-01

"Miasto ryb" Natalka Babina

Jak pokonać czorta babskim sposobem? Przywalić mu w jego czorci łeb podpaską przepełnioną krwią menstruacyjną. Walić, ile wlezie, aż wróg rozpłynie się w niebycie i nie starczy już sił na to, by myśleć, iż się go odpędziło. Ała Babylowa, główna bohaterka książki Natalki Babinej, będzie walczyć z niejednym czortem. Największym z nich będzie jednak upływ czasu i przemiany, jakie dotykają jej sielską małą ojczyznę, krainę nad Bugiem rozpiętą między granicami, miejsce od zawsze idylliczne i oddalone od świata. Miejsce, w którym Babylowej przyjdzie walczyć o ziemię, honor, o swą kobiecość, o poczucie własnej wartości i o marzenia, których coraz mniej. „Miasto ryb” to powieść – zaproszenie. Powieść, w której białoruska prowincja doświadcza przemian i historia opowiadająca losy ludzi, dla których przywiązanie do tradycji jest czymś nadrzędnym. Babina zaprasza do zajrzenia w miejsca, które kuszą równie silnie jak pragnienie ucieczki do baśniowego miasta ryb, kiedy nie ma już dokąd uciec od siebie.

Ała od urodzenia musiała walczyć o swoje. Już przeciskając się między matczynymi nogami, stała się niespodzianką, rodząc się po siostrze Uljance. Potem to już było coraz gorzej. Problemy osobiste, narkotyki, alkohol, rozstanie z mężem, ciągłe poczucie wyobcowania i świadomość krzywdy, jaką wyrządza sobie Ała swoim życiem. Jedyne co zostało, to ziemia, na której dorastała, z którą się związała i bez której nie potrafi żyć. Dobratycze, Stradycze, Zakazanka. Nieopodal majestatyczny Bug, wokół pustka; to miejsce, w którym można jakoś poszukiwać sensu pokiereszowanego 50-letniego życia. Ała jest silnie związana emocjonalnie z babcią Makrynią. Tymczasem któregoś dnia serię niespodziewanych zdarzeń, zakłócających spokój bohaterki, zainicjuje śmierć Makryni. Staruszka wypiła kawę, do której ktoś dosypał środka, wywołującego zawał. Kawa nie była przeznaczona dla niej, zatem ktoś miał zamiar zamordować albo Ałę albo jej siostrę, która niedawno wróciła do Dobratycz. Potem zdarzenia rozgrywają się w tempie wręcz szalonym. Pojawia się mężczyzna, który za wszelką cenę chce wykupić ziemię, na której mieszka Ała. Bohaterka parokrotnie jest o włos od śmierci. Tkwi w więzieniu, ukrywa się, doświadcza upokorzeń i zdrad. Coraz mniej w tym wszystkim sensu i coraz więcej goryczy. Nic dziwnego, że Ała ucieka w świat swoich widzeń, do czasowych nor; tam spotyka się ze swą babką, poznaje legendy, odkrywa tajemnice i doświadcza istnienia świata, do jakiego nikt nie ma dostępu.


Chociaż Babina w swej powieści stawia przede wszystkim na dynamiczny rozwój akcji, nie sposób nie zauważyć, że w tej przewrotnej i autoironicznej książce o charakterze paradokumentalnym, mamy także sentymentalną opowieść o poszukiwaniu szczęścia i spełnienia. Liryczność kontrastuje u Babinej z grozą, czarny humor idzie w parze z groteską. Trup ściele się gęsto, ale jakoś nie przeraża to do końca, bo „Miasto ryb” to historia tak niejednoznaczna i powikłana, że tworzy się z pytań, nie odpowiedzi. I nie jest to także wydumana powieść psychologiczna, bo mieszkańcy Dobratycz nie rozmawiają ze sobą za często, nie monologują niczym bohaterowie Dostojewskiego, nie dają siebie poznać przez to, co mówią, ale przede wszystkim przez to, co robią. A jeżeli do kryminalnej intrygi dołożyć jeszcze historię o skarbie z XVII wieku, którego poszukiwań podejmą się mieszkańcy wioski, otrzymamy doprawdy książkę całkowicie nieprzewidywalną. No, chyba że spojrzy się nieco inaczej na nieżyjącą Makrynię, bo „Kto zrozumie babcię, ten zrozumie wszystko”, jak mówi Uljanka. Niekoniecznie bowiem żywi w „Mieście ryb” będą najważniejsi.


Istotna jest przestrzeń, w jakiej rozgrywają się zdarzenia i emocjonalny stosunek Ały do tej przestrzeni. „Nas, swoich, z Dobratycz, Stradycz i Zakazanki, było kiedyś niewielu. A potem przyjechali ludzie i zadeptali Dobratycze, Stradycze i Zakazankę. I wtedy my też staliśmy się ludźmi. Nawet ja w pewnym sensie”. Krzywda dzieje się nie samej bohaterce, a miejscu, w którym dorastała i gdzie poznawała życie. Ingerencja z zewnątrz zabija Makrynię, a metaforycznie całą okolicę, w której od lat nie wydarzyło się tak wiele jak po śmierci starej Łukaszawnej. W tym wszystkim zagubiona i zmęczona życiem Ała Babylowa. Kobieta po przejściach i kobieta w trakcie przejść. Bohaterka twarda i bezkompromisowa, a jednocześnie specyficznie wrażliwa. Niechętna ludziom, a przecież tak serdeczna w relacjach z nimi. Samotna w gruncie rzeczy tylko i wyłącznie na swe własne życzenie. Dzielna, waleczna i dziarska, ale… przeraźliwie smutna. I chociaż smutku u Babinej jest najwięcej, autorka zna jednak granicę, po przekroczeniu której opowieść może stać się przez ten smutek nieznośnie ckliwa.


Białoruś Babinej to straszny i śmieszny świat, który wbrew pozorom nie jest nam daleki. To nie jest książka, w której doceniać trzeba lokalny koloryt. To opowieść o losie spełnianym i niespełnionym, o przywiązaniu, wierze, nadziei i bliskości. O tym, o czym się nie mówi, ale czego się bardzo pragnie…


Dom Wydawniczy Rebis, 2010

KUP KSIĄŻKĘ

Brak komentarzy: