2014-05-28

"Londyn NW" Zadie Smith

Wydawca: Znak

Data wydania: 22 maja 2014

Liczba stron: 398

Tłumacz: Jerzy Kozłowski

Oprawa: twarda

Cena det: 37,90 zł

Tytuł recenzji: Wrośnięci w miejsce...

Tym razem Zadie Smith nie przenosi nas gdzieś daleko. Zaprasza do peryferyjnych dzielnic Londynu. Do Kilburn, Willesden, do miejsca środka i centrum wszechżycia. Stamtąd pochodzą nakreśleni wyrazistą kreską bohaterowie, tam pozostają mentalnie i stamtąd się nie ruszają, choć każde z nich będzie próbowało mierzyć się z życiem po swojemu i częściowo zacierać to, co wydaje się niewygodne z przeszłości, czasu dorastania w tytułowym rewirze London NW.

Pisarka stała się już czymś na kształt ikony brytyjskiego pisarstwa z wyższej półki, nie dziwi więc zatem promocyjny hurraoptymizm i określanie tej powieści mianem, na jakie nie w pełni zasługuje. Arcydzieło? Niekoniecznie. Naprawdę dobrze skrojona proza obyczajowa, mroczna i drapieżna, balansująca między granicami stylów, wciąż te granice zacierająca i porywająca rytmem opisywanych dzielnic. Bardzo dobra narracja, iskrzy na każdej niemal stronie, zwodzi i zaciera czytelne sugestie. Jest jednak "Londyn NW" opowieścią o ludziach i sprawach, o jakich już wielokrotnie napisano. Zadie Smith zrobiła to po swojemu.  Zadała każdemu z nas pytania o to, do czego zdolny jest człowiek dążący do stabilizacji i ten, któremu nie jest dana. Kazała zastanowić się, czy na pewno zwykle każdy człowiek otrzymuje od życia to, na co zasłużył. Pokazała jak życie zmienia ludzi, ale nie zmienia śladów ich pochodzenia. Jak rozpaczliwie próbują oni wyzwolić się z czasu minionego, wyjść poza ramy i ograniczenia oraz kiedy zmuszeni są odpuścić i pogodzić się z losem. "Londyn NW" to nie tyle wielowątkowa powieść o tym, z czym należy się pogodzić, a czemu przeciwstawić, co przede wszystkim barwna historia wchodzenia w wiek średni, któremu barwy odbiera codzienność, lecz nadają ich jednocześnie wspomnienia. I czas miniony wciąż mimo wszystko żywy.

Mocny prolog wbija nas w chaos, jakiego nie sposób uporządkować. Ludzie, zdarzenia, słowa, gesty, zapachy, smaki i ukazana kalejdoskopowo mnogość wszystkiego. Wkraczamy do tej części Londynu, która oswoiła różnorodność i dała jej możliwości rozwoju. Jest tam dynamicznie, nowocześnie... i groźnie przede wszystkim, bo ten tygiel nie służy spokojowi, nie daje wytchnienia. Smith opowie o różnorodności na kilku ważnych płaszczyznach. Ta najbardziej czytelna i oczywista odnosi się do czterech życiorysów ludzi, których coś istotnego połączyło w przeszłości i coś równie ważnego ominęło wspólnie, bo każdy żyje już obok innych, w piekle własnych frustracji, żalu, skrywanych przed światem emocji i z poczuciem, że zawsze można żyć inaczej, lepiej.

Keisha Blake szybko stwierdziła, że nie będzie marnować czasu. Kiedy jej przyjaciele palili trawę, przejmowali się ekologią i angażowali w różnego rodzaju europejskie konflikty, Keisha - spoglądając na siostrę, której losu nie chciała podzielić - studiowała skrypty, oszczędzała pieniądze, wyznaczała sobie drogę rozwoju i krok po kroku realizowała plan idealnego życia. Jest wziętym adwokatem, ma idealnego męża, idealne dzieci, idealny dom i idealnie opanowane życie w zgodzie z własną hipokryzją. Keisha zmienia tożsamość i imię. Natalie żegna wszystko to, co w swojej dzielnicy ją frustrowało i blokowało. Gotowa jest na zmiany radykalne, bo odrzuca też boga, który nie jest już potrzebny. Pozostaje jednak zachowawczy stosunek Natalie do instytucji kościoła i do kilku innych instytucji także. Poza tym trzeba mierzyć się z wieloma rolami. Córki, siostry, matki, żony, prawniczki, bogaczki, Brytyjki, Jamajki i przede wszystkim przyjaciółki. Bo Keisha, która jest obecnie czarna na zewnątrz, a biała wewnątrz, musi dźwigać ze sobą balast bliskiej relacji z Leah, jaka kiedyś dzieliła z nią czas, dzielnicę i marzenia. Kiedyś. Dzisiaj ich bliskość wystawiona jest na próbę.

Leah Hanwell paradoksalnie jest dużo bardziej wyraźna niż Keisha, choć idealnym dla niej stanem jest bezruch i przekonana jest o tym, że gdy ona się stawała, wszyscy w międzyczasie już się stali; są teraz uformowani, unormowani, wbici w sztywny gorset przyzwyczajeń i przede wszystkim pewni tego, jak wieść stabilne życie, któremu niczego nie brakuje. Leah ma pozornie wszystko i nie powinna narzekać. Ma przystojnego, dynamicznego męża, który wielbi Londyn za to, że daje szanse afrykańskim imigrantom, czego nie dawała Francja, skąd przeniósł się do brytyjskiej stolicy. Być może będzie mamą, co ma jej dać szczęście i spełnienie. Ma spokojną pracę, w której może pozostać zwyczajna, niewidoczna, nierozwijająca się oraz cudownie empatyczna dla bliźnich, jacy tej empatii nie odwzajemniają. Bliskość z Keishą wydaje się przeszłością. Okazuje się, iż kobiety realizujące się w tak różny od siebie sposób, znajdą wspólny język, bo wspólne pochodzenie i niezwykła moc dzielnicy nie pozwolą im się od siebie za bardzo oddalić.

W oddaleniu żyją natomiast Felix Cooper i Nathan Bogle. Pierwszy chciał się spełniać jako filmowiec, a musi zadowolić się posadą mechanika. Felix jest szczęśliwy i imię do niego pasuje. Żyje chwilą, odwiedza szalonego ojca-rastafarianina i planuje stały związek, uprzednio pożegnawszy się z podstarzałą kochanką-kokainistką. Felix idzie dzielnie do przodu i nie spodziewa się, co go czeka. Nic nie zaskoczy już jednak Nathana, który żyje na marginesie i stawia sobie jeden cel - przetrwać mimo wszystko. Nathan sięga dna, Natalie wydaje się zdobywać wyżyny. Zadie Smith gorzko rozprawi się ze swoimi bohaterami, a nam pokaże, że nie wszystko w życiu tej czwórki jest takie, jak wynika z pobieżnej analizy.

"Londyn NW" to przepełniona sporą dozą goryczy opowieść o trudnym losie ludzi, którzy przekraczają trzydziestkę, granice własnych marzeń i planów i dla których życie pisze nieprzewidywalne scenariusze. Bliskość opisywana jest symbolicznie. Oddalenie Smith ukazuje za pomocą dość sporego wachlarza środków wyrazu. Jest to opowieść o miejscu, które naznaczyło biografie i o biografiach, jakie nie wychodzą poza miejsce. Peryferie Zadie Smith to mikroświat,  w którym jak w pigułce ukazane jest życie ze wszystkim, co w nim niewygodne i z trudnościami, bo praktycznie nigdy nie jest tak jakbyśmy chcieli, żeby było. Czy nie otrzymujemy jednak tego, na co zasłużyliśmy i co sobie wypracowaliśmy?

Życie staje się dla bohaterów problemem i wyzwaniem - każdy mierzy się z nim na swój sposób. Od uroku młodzieńczych wspomnień po dramat depresji i niespełnienia, w końcu po tragizm wegetacji mimo woli i przypadkowej śmierci. "Londyn NW" na początku kusi swą wieloznacznością ulic, miejsc, ludzi i gwaru. Potem zaś widzimy, że Smith pisze o polifonii uczuć, pragnień i oczekiwań, dla których miejscem realizacji musi być północno-zachodni Londyn, bo nigdzie indziej spełnienia nie będzie.

2 komentarze:

Ślubna Herbata pisze...

Każda kolejna powieść Zadie Smith wydaje mi się coraz bardziej polifoniczna. A jednocześnie ta autorka jawi mi się jako bardzo nierówna - raz pisze wspaniale, innym razem odbieram jej twórczość jako bełkot. Dlatego mam mieszane uczucia, czy sięgać po jej najnowszą książkę. slubnaherbata.blogspot.com

joly_fh pisze...

Recenzja lepsza niż książka...