2014-05-11

"Myśl to forma odczuwania" Susan Sontag, Jonathan Cott

Wydawca: Karakter

Data wydania: 9 kwietnia 2014

Liczba stron: 160

Tłumacz: Dariusz Żukowski

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39 zł

Tytuł recenzji: Żyć świadomie

W roku, w którym przyszedłem na świat, dziennikarz Jonathan Cott przeprowadził z Susan Sontag długą, głęboką i niezwykle inspirującą rozmowę o życiu jako drodze, na której w żadnej chwili nie jesteśmy zwolnieni z myślenia; o odczuwaniu rzeczywistości wewnątrz i pełnym otwarciu na to, co zewnętrzne. To inteligentny dialog nie tyle o pragnieniu, co wręcz imperatywie rozumienia świata poza sobą. Sontag szczerze, uczciwie i z dużym zaangażowaniem nakreśla swoje życie we fragmentach tylko po to, by w tej fragmentaryczności pokazać najważniejszy sens. "Myśl to forma odczuwania" jest w dużej mierze rozmową o tym, że dzięki fragmentom można rzetelnie zbadać rzeczywistość i żeby ją opisać, trzeba wszystko widzieć w wyraźnych szczegółach.

Ważny znak równości stawia tytuł tej rozmowy i idzie on w parze z przekonaniem Sontag o tym, iż życie jest jednocześnie sztuką. Oba te pojęcia wrastają w siebie i wychodząc z tego drugiego, na nowo się kształtują. Sontag dużo opowiada o tym, jak kształtowała się jej postawa intelektualistki, kobiety, pisarki i eseistki. Ten wywiad został przeprowadzony rok po wydaniu "O fotografii", krąży zatem wokół tej publikacji na równi z "Chorobą jako metaforą", bo Sontag w opiewając świadomą witalność, porusza również zagadnienia związane ze stanem zagrożenia życia, z jakim musiała się mierzyć po zdiagnozowaniu u niej choroby nowotworowej. Bycie chorą uczyniło ją otwartą na problemy, do których nie zbliżała się jako osoba zdrowa. W tej rozmowie Sontag mówi o silnym ludzkim zespoleniu z każdą sferą doznań i przeżyć, które dane jest nam odczuć na własnej skórze. My, czytający ją po 36 latach, nie tyle jesteśmy w stanie uwierzyć tym tezom, co przede wszystkim z pełnym przekonaniem przyznać, iż otwarcie Sontag na świat jako humanistki i jako człowieka w ogóle, staje się doświadczeniem już coraz mniej obecnym w świecie, który zwalnia nas z myślenia, zwalnia z wielu analiz i zbyt często daje gotowe recepty na problemy, z jakimi przez to nie mierzymy się świadomie.

A przecież doświadczanie życia w jego pełni to rzucenie wyzwania temu, co utarte i nazwane przez innych w stopniu niewystarczająco wyraźnym. Sontag z całą świadomością twierdzi przecież: "Jeśli nie rozmyślasz o różnych sprawach, stajesz się nosicielem bardziej lub mniej, lecz jednak stereotypowych twierdzeń na ich temat". Uciekając od tego, co powiedziane i nazwane, co gotowe i w rozumieniu Susan Sontag niepełne, intelektualistka opowiada o trudnościach stojących przed każdym, kto świadomie zechce analizować skomplikowaną strukturę rzeczywistości wokół siebie po wcześniejszym uświadomieniu sobie ram tej rzeczywistości wewnętrznej. Co w umyśle i o tym, co wokół niego, wpływające stymulująco lub destrukcyjnie - o tym wszystkim Cott i Sontag rozmawiają z pasją badacza własnych intelektualnych rewirów, które odkrywa się dzięki konfrontacji z myślą i przeżyciem innych.

Sontag porusza się w obrębie dość sprecyzowanych tez, niemniej jednak opowiada o swoim życiu jako o akcie twórczym na drodze zdziwienia tym, co zastane. Pełna i świadoma obecność we własnym życiu to także momenty bezradności - wtedy zwykle czas na prawdziwą twórczość, na częstokroć kompulsywne pisanie i na trud mierzenia się z niepewnością, a w gruncie rzeczy stawania się pełniejszym na drodze aktu pisania. Doświadczenie pisania jest przetwarzaniem siebie dla innych, ale również dojrzewaniem do samego siebie przez to wszystko, co od innych zostało zebrane, usłyszane, przemyślane przede wszystkim. W tej rozmowie Sontag jest inspirująca w tym znaczeniu, że wzbudza niepokój wszystkich tych, którzy zbyt wiele uznali za pewnik i zbyt rzadko chcą pytać, za często stawiają w swoich wypowiedziach ten fatalny spójnik "ale", bojąc się jednoznaczności i swobody mówienia wprost o świecie.

Ta z jednej strony lekka, z drugiej zaskakująco wieloznaczna wymiana zdań uczy samą Sontag tego, kim jest, gdy wyraża siebie w rozmowie z drugim człowiekiem, który jest w stanie wejść w jej sposób oglądu rzeczywistości. Na wywiad godzi się chętnie i jej otwartość czyni go wyborną ucztą intelektualną, która inspiruje i porywa. W przeciwieństwie do tych wszystkich, którzy w wywiadzie widzą zagrożenie dla własnej intelektualnej integralności, Sontag nie boi się naruszania prywatnej przestrzeni. "(...) W trakcie rozmowy mam okazję dowiedzieć się, co sama myślę". Nazywając siebie, swoje życie, swój sposób analizowania rzeczywistości i jej odbiór poprzez sztukę, Sontag czyni się w pewnym stopniu kimś, kto w tej rozmowie stawia znaki zapytania, a nie zaspokaja ciekawość stawianiem kropek i orzekaniem.

Przeczytać można między innymi o ważnym dla amerykańskiej intelektualistki poczuciu samodecydowania za siebie, bez wchodzenia w rolę ofiary i bez zrzucania odpowiedzialności za zaistniałe stany wewnętrznego niepokoju na innych ludzi. Sontag opowiada o macierzyństwie i o swoim feminizmie sprzeciwiającym się segregacji ze względu na płeć. O trudnych wyborach oraz o wiecznej gotowości na kolejne. O Nowym Jorku, który wybrała świadomie i o zmianach, jakie następują gdzieś poza jej świadomością. Mówi też o wspomnianych już publikacjach, wydobywając z nich te wszystkie dwuznaczności, o jakich warto porozmawiać. Żadna teza nie jest tendencyjna, żadna myśl nie kategoryzuje; Sontag otwiera się sama przed sobą, wierząc mocno w to, iż każdy kolejny dzień jest nowym wyzwaniem intelektualnym, dla którego można poświęcić to, co do tej pory uznało się za pewne, niezbywalne, za gwarancję myślowej stabilności i intelektualnej pewności.

Widać, że rozmówcy stawiają sobie coraz to nowe wyzwania. Interpretują rzeczywistość przez pryzmat zdziwienia i w przekonaniu o tym, iż należy zdjąć ciężar metaforyki na rzecz nazywania wprost i w tej bezpośredniości szukania kolejnych znaków zapytania. Czyta się "Myśl jako formę odczuwania" z nieustającym wrażeniem, iż to wszystko mimo upływu lat wciąż jest żywe - ta niesamowita chęć świadomego przeżywania samego siebie, to intelektualne i zadziorne przekonanie o niewiedzy, która wciąż jest dla każdego człowieka wyzwaniem. Susan Sontag żartuje, ironizuje, mówi ze śmiertelną powagą, ale przez cały czas ze świadomością, iż w rozmowie z Jonathanem Cottem oboje mają stanąć wobec braku definicji, wobec niemożności pełnego nakreślenia i nazwania problemów i wobec zagadki życia, które świadome musi być nieodłącznie związane z zadawaniem pytań, a nie udzielaniem nań odpowiedzi. Świeże mimo upływu czasu, chwilami kontrowersyjne  - rozważania o nazistowskiej wrażliwości - ale cały od początku do końca niesamowicie sugestywne. To wywiad złożony właściwie z samych pytań. Swobodny, naturalny i pełen podejrzeń. Życie w parze z myśleniem to zawsze podejrzenia i tropienie tego, co niejednoznaczne. 

Brak komentarzy: