2015-08-28

"Przyjaciele zwierząt" Anton Marklund

Wydawca: Czwarta Strona

Data wydania: 4 kwietnia 2015

Liczba stron: 312

Tłumacz: Natalia Pecyna

Oprawa: twarda

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Winni...


Powieść Antona Marklunda to klasyczny przykład skandynawskiej koncentracji maksimum treści w minimalnym przekazie słownym. Ta książka aż kipi od emocji i wzruszeń, jednak sygnalizowane są one punktowo, z wyraźnym dystansem. Trzy narracje przeplatają się, by opowiedzieć o czasie przeszłym, w którym pojawiały się pewne znaki, niepokojące symptomy, złe sygnały tego, co wydarzy się w życiu małżeństwa z miasteczka na północy Szwecji chroniącego swego autystycznego syna przed wieloznacznie okrutnym światem. Lenart, mechanik samochodowy, przedstawia za pomocą szorstkich słów punkt widzenia tego, który czuje się pokrzywdzony na kilka możliwych sposobów. Trud wychowania innego niż pozostałe dziecka, niedająca satysfakcji praca, poczucie bycia gdzieś na dole drabiny społecznej w opiekuńczym państwie, które nie znajduje środków na opiekę nad Johannesem. Mona od jakiegoś czasu nie pracuje, analizuje domową sytuację w słowach pełnych melancholii, przesyconych jednocześnie czułością i smutkiem. Ona szczególnie uważnie przygląda się pęknięciom, które wpuściły do ich domu zło. Johannes jedynie opisuje, nie analizuje. Jego świat to inne postrzeganie dobra i zła, specyficzne rozumienie granic między tym, co dozwolone, a tym, co niewłaściwe. Czuje się odważny, bo jest zdolny do czynów, które dla innych dzieci są niemożliwe. Jest obserwatorem i pojętnym uczniem. Być może przez tę nadwrażliwość i nadmierną uwagę stanie się jeszcze bardziej odmienny, stygmatyzowany na zawsze.

Marklund przeprowadza bolesną wiwisekcję związku, który narodził się z czułości, a potem stawał przyzwyczajeniem. Opowiada historię ludzi, dla których bliskość się przedefiniowała, pozostała im potem bolesna świadomość bycia razem ze względu na trudne dziecko. A może  z powodu litości względem siebie... Mona przyjechała na północ, by zerwać kontakt z poprzednim życiem. Lenart ofiarował jej niewiele, ale wystarczające było to poczucie bezpieczeństwa i miłość, której potem już nie wyznawał. Dzisiaj oboje drżą, ukradkiem tuląc się nocami. Ich perspektywy są już różne, dyskusje coraz bardziej dramatyczne, bliskość uzależniona od lepszych dni z autystycznym synem. Każde na swój sposób pyta o to, jak wychowywali dziecko i które ze słów albo gestów mogłyby się nigdy nie pojawić. Oboje cierpią z powodu wykluczenia w małej miejscowości, którą kiedyś rozwijała działalność kopalni, dziś zaś tworzą pustka i poczucie bezużyteczności tak charakterystyczne dla rodziców Johannesa. Bardzo ważna jest tutaj pozycja dziecka. Johannes przejmuje na siebie lęki i niepokoje rodziców, ale czyni to wybiórczo - podobnie działa, przyswajając sobie reguły świata, w którym ważna jest dla niego powtarzalność i rutyna. Wpływ syna na zachowania rodziców jest oczywisty, bo nie ma nikogo poza tą dwójką, kto chciałby chronić Johannesa przed światem i przed nim samym.

To książka o bezradności i o przywiązaniu. O tym, że zadaje się czasem pytania, a odpowiedzi znajdują się po latach, kiedy połączy się ze sobą pewne doświadczenia i wspomnienia. To także opowieść o stygmatyzowaniu przez osąd innych. "Zawsze można osądzać. Wynik zależy tylko od tego, jaką stronę się wybierze. A zawsze można spojrzeć pod złym kątem". W przypadku Johannesa jest to szczególnie istotne, ale jego obecność w małej społeczności automatycznie generuje poczucie zagrożenia, bo inność jest czymś niepokojącym, w tej inności nie ma logiki normalnego świata. Autyzm u Marklunda to symbol szczególnego rodzaju niedostosowania i osamotnienia. To takie bycie osobno bez możliwości uzasadnienia tego bycia. Johannes obserwuje wokół siebie przejawy niechęci, a także dostrzega złowrogie nastawienie tych, którzy udają. Kurczowo trzyma przy sobie karteczki szczęścia, które dzieci wypisały mu naprędce i pod presją po tym, jak po raz kolejny złamał regulamin szkoły i znowu naznaczony został piętnem rozrabiaki.

Tylko rodzice mogliby napisać szczere karteczki szczęścia, bo tylko oni uczciwie i naprawdę widzą w swym dziecku dobro. Percepcja Johannesa zaburzona jest nie tylko przez konflikty wokół niego. Dziadek tłumaczy mu pewne sprawy w magiczny sposób, a niektóre narracje wzajemnie się wykluczają. Siedemnastolatek w ciele dziecka tkwi w świecie, w którym wciąż napotyka jakieś zamknięte drzwi i nie ma pojęcia o tym, w jaki sposób zdobyć do nich klucz. Imituje i odtwarza to, co uzna za słuszne. Jego poziom empatii jest inny niż pozostałych, bo kształtują go zdarzenia pojmowane wedle osobnej logiki. I tu pojawia się bezradność, której jest bardzo dużo w powieści Marklunda. Bezradność ojca, który nie widzi syna takim, jaki jest naprawdę. Bezradność matki z jej ogromem miłości, bolesnej bardzo i skomplikowanej. Bezradność szkoły, która odrzuca Johannesa za inność. W końcu bezradność samego chłopaka rozpaczliwie pragnącego nawiązać jakąś bliską więź z kimś innym niż rodzice, do których obecności się przyzwyczaił.

Anton Marklund opowiada o tym, że widzimy często rzeczywistość wokół w taki sposób, w jaki chcielibyśmy ją widzieć. Mechanizmy obronne w percepcji uruchamiane są zawsze wtedy, kiedy coś nas przerasta. Dramat Johannesa to niemożność obrony i brak umiejętności oddalania się od świata wokół, kiedy staje się on nad wyraz niebezpieczny ze swoimi bodźcami. Finałowa katastrofa "Przyjaciół zwierząt" to gorzki splot okoliczności, ale przede wszystkim konsekwencja zachowań i poglądów przejętych przez Johannesa od tych, którzy mieli go zawsze chronić. Marklund pokazuje okrucieństwo rodzące się pod wpływem ludzi, którzy mieli chronić przed światem. Ta książka sugeruje wieloznaczność pojęcia winy i wskazuje na to, iż często nie jesteśmy w stanie ponieść konsekwencji złych uczynków, bo nie mamy świadomości, co tak naprawdę zrobiliśmy. To powieść o kilku formach dramatycznego niedopasowania - chodzi o portretowane małżeństwo oraz ich inne dziecko. Autor sygnalizuje wszechobecną samotność, którą odmalowuje w różnych barwach, maskując ten sam mroczny odcień. Czytelna, przejmująca i zapadająca w pamięć rzecz o ludzkim wyobcowaniu i o ranach zadawanych sobie przez najbliższych.

1 komentarz:

Wojciech Roszkowski pisze...

Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.