2015-12-23

"Brudny róż. Zapiski z życia, którego nie było" Kinga Kosińska

Wydawca: Nisza

Data wydania: 25 listopada 2015

Liczba stron: 134

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 29 zł

Tytuł recenzji: Walcząc o tożsamość

Debiut Kingi Kosińskiej to niebywale odważne i równie przejmujące świadectwo stygmatyzacji, jakiej winna jest skomplikowana tożsamość. Jest to historia osoby transpłciowej, która po latach rozlicza się sama ze sobą - ze swojego strachu, własnej samotności, z wiecznych tendencji ucieczkowych i z problemu akceptacji siebie zwielokrotnionego przez brak tolerancji otoczenia. "Brudny róż. Zapiski z życia, którego nie było" to świadectwo przekleństwa własnej pamięci. Historia życia, które - jak sama autorka podkreśla  - naznaczone było bliznami. Nie tylko tymi po operacjach, ale przede wszystkim śladami po ludzkiej niefrasobliwości, która z taką łatwością pozwalała atakować, ośmieszać, kpić i zaburzać poczucie wartości.

Ten intymny dziennik powstał z potrzeby wewnętrznego rozliczenia się z samą sobą. Z pewnymi etapami życia, które należało przejść, by uzyskać wewnętrzną wolność. Kosińska urodziła się mężczyzną i jej pierwszy życiowy dramat polegał na tym, że nie identyfikowała się z płcią. Wspomina szkolne piekło, to wieczne wytykanie palcami, definiowanie jej inności przez heteronomiczną gromadę, która z taką łatwością i wielką ulgą odnajdywała sobie obcość do krytykowania. Bo przecież człowiek z pewną ulgą dostrzega obok siebie ofiarę, ciesząc się, że sam jest w tej silnej grupie, która potrafi stygmatyzować... Autorka czuła na sobie piętno wykluczenia przez bardzo wiele lat, ale nawet wtedy, gdy - co ważne i nieczęste - zaakceptowała ją rodzina, nie potrafiła przekonać się do tego, że w oczach innych może być pełnowartościowym człowiekiem.

To książka o trudnym człowieczeństwie gdzieś ponad płciami i społecznymi rolami, które warunkują stabilność w tak zwanym normalnym świecie. To opowieść przede wszystkim o tym, jak skomplikowane może być odkrywanie własnej tożsamości i jaką cenę trzeba zapłacić za bycie sobą w konflikcie z otoczeniem zbyt łatwo kategoryzującym i ferującym wyroki. Kosińska przyjęła czytelny azymut własnych myśli oraz uczuć, który starała się wspierać konsekwentnym działaniem. Opowiada o kobiecości kojarzonej ze sferą prawdziwej wolności oraz o tym, jak okrutne było zgłębianie tej kobiecości w sobie. Autorka czytelnie sygnalizuje, że kwestia zmiany płci to nie tylko zdobycie stosownych zapisów w dokumentach czy operacja dopasowująca ciało do nowej roli. To dużo bardziej skomplikowany proces okupiony lękami i wiecznym poczuciem zagrożenia. Także myślami samobójczymi, o których sporo jest w tej książce. Kosińska wyznaje, że przez całe życie czuje pewną bliskość z tymi, co odważyli się odejść na własnych zasadach i pożegnać życie, gdy stało się nieznośne.

"Brudny róż" to bolesna opowieść o życiu, w którym najbardziej uwiera bycie sobą. O nazywaniu swego istnienia "własną klęską" i o problemie znalezienia sensu w tym, jak się działa i co się myśli. Kinga Kosińska opowiada o niemożności skonfrontowania się z kimś podobnym i o pewnych rozczarowaniach, kiedy do takiej konfrontacji dochodzi. Najważniejsze bowiem jest zaakceptowanie siebie. Wewnętrzne i świadome. Takie, które daje perspektywy, bo chce się żyć naprawdę, chce się lubić świat i doceniać jego złożoność, tak często przecież deprecjonowaną przez lękających się inności. Transseksualizm trzeba na każdym etapie zmiany płci bardzo stanowczo udowadniać. Batalie w gabinetach lekarskich, a potem na salach sądowych zdają się nie mieć końca. A przecież formalnie to dopiero początek. Potem zaczyna się istnienie usankcjonowane przez zewnętrzne organy. Co jednak z poczuciem wewnętrznego spełnienia i satysfakcji, że jest się wreszcie sobą?

Myślę, że to głos wszystkich tych, dla których życie stawało się zbyt mroczne, by w nim pewnie kroczyć. Ta książka jest anatomią specyficznej samotności. Takiej, która uwiera, i takiej zaakceptowanej jako stan świadomy i normalny. W świecie przedstawionym tej prozy wciąż trzeba mierzyć się z tą dramatyczną dychotomią - jaką płeć akceptuję ja, a jaką postrzega otoczenie. Kosińskiej na pewnym etapie zabrakło determinacji, by stanowić o sobie, w związku z tym opisuje powroty do szpitala, bezpieczną przestrzeń snu i izolacji, poczucie nieprzystawalności do samej siebie i ten wieczny konflikt między oczekiwaniami względem nowego życia a jego kanciastą, nieprzyjazną formą.

Kinga Kosińska opowiada o swym nerwowym introwertyzmie, który utrudniał jej kontakt z rzeczywistością i blokował poczucie satysfakcji po tym, gdy prawnie uznano ją za kobietę. Ta książka opowiada o dramacie osób transpłciowych - im poczucie spełnienia dawane jest przez los niezwykle rzadko. To historia osamotnienia, w którym ogromną rolę odgrywają ludzkie uprzedzenia. Jest ich sporo także w samej autorce. Tak zwany normalny świat każe jej spoglądać na siebie z dużym krytycyzmem. Pomaga wsparcie rodzinne i przede wszystkim wiara. Być może Bóg jest substytutem ludzkości, pomaga zrozumieć szereg przerwanych z różnych powodów relacji, pozwala poczuć bliskość z czymś, co daje nadzieję, pozwala iść do przodu. Kosińska w swym życiu wielokrotnie podejmowała trud stawiania kolejnych kroków okupiony strachem i dezercją, gdy cofała się pełna lęku i frustracji. Jednocześnie opowiada o tym, w jaki sposób dała radę. Nie światu wytykającemu palcami, lecz samej sobie. Tej, która wielokrotnie odczuwała, czym może być piekło uwięzienia. Tej, co odważnie powalczyła o swą wolność.

"Brudny róż" to osobista wyprawa w poszukiwaniu szczęścia i studium samotności, dla której trzeba znaleźć trwałe miejsce i w pełni ją zaakceptować. To też historia niebywałej determinacji - nie są w stanie zdobyć się na nią te osoby transseksualne, dla których perspektywa życiowej rewolucji jest zbyt paraliżująca. Kosińska opowiada o tym, co utraciła i w tej wielości strat sygnalizuje także, co udało jej się zyskać. Jej pamiętnik dramatycznie sygnalizuje fakt, że to instytucje i inni ludzie czasem decydują o tym, czy wolno pozostać sobą. Co więcej - sankcjonują lub odrzucają przestrzeń wewnętrznej wolności. Bo człowiek to nie płeć, to przede wszystkim tożsamość. Autorka staje się wyrazicielką kilku prostych prawd, o jakich zapomina świat tak zwanej heteronormy. Sami stwarzamy sobie granice w myśleniu i pojmowaniu rzeczywistości - dla własnego bezpieczeństwa i komfortu psychicznego. Sami odrzucamy także to, co w nas niezgodne z pojęciem normalności. Czasami skazujemy się w życiu na prywatne piekło w imię spokojnego trwania gdzieś na marginesie. Kinga Kosińska odważnie opuszcza ten margines. Pisze o ludzkiej godności i możliwości samostanowienia. O czymś, o co zawsze warto walczyć. Nawet samotnie i ocierając łzy upokorzenia. Mądra i istotna książka o ludzkiej czułości i delikatności, której nie zniszczyły uprzedzenia i nienawiść.

1 komentarz:

M. pisze...

Bardzo lubię Twoje recenzje. Niektóre książki są niestety niedostępne, a jako introwertyk i samotnik nie odważyłam się wziąć udziału w konkursie, ale trzymam lineczki pod kontrolą i mam nadzieję kiedyś odnaleźć wymarzone książki, o których piszesz z taką wrażliwością.