2016-03-21

"Czarownice z Pirenejów" Luz Gabás

Wydawca: MUZA

Data wydania: 17 lutego 2016

Liczba stron: 478

Tłumacz: Barbara Jaroszuk

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Namiętności poza czasem

Luz Gabás ponownie napisała o ludzkich namiętnościach w epickim stylu, który imponuje tym bardziej, że opowiadana historia sięga faktów historycznych oraz prawdziwych opowieści – z nich hiszpańska pisarka buduje wiarygodny świat przedstawiony, w który można się wtopić. Gabás przyjęła nieco inną technikę i perspektywę opisu niż w poprzedniej książce. „Palmy na śniegu” bazowały na niedopowiedzeniach i dwuznacznościach. Czytelnik w dużej mierze tworzył własną historię podczas lektury. „Czarownice z Pirenejów” ułatwiają mu zadanie, bo wszystko zostaje klarownie wytłumaczone i niezwykła ciągłość między XVI a XXI wiekiem pozwala doskonale zorientować się w motywacjach bohaterów i ich stanach emocjonalnych. Ta książka zręcznie łączy w sobie kilka gatunków. Romans w niekonwencjonalnym stylu. Mroczną baśń. Przypowieść o miłości i zemście, której aktualność staje się czymś oczywistym. Pojawiają się elementy powieści z dreszczykiem, a całość jest po prostu nieźle skrojoną powieścią obyczajową odnoszącą się do irracjonalności ludzkiej natury, którą porzuciliśmy w XXI wieku, oddając ją na pastwę ironizowania i drwin, ale także strachu. Luz Gabás fantazjuje o miłości wiecznej i o odwadze, by mierzyć się z bólem oraz strachem właśnie. Udowadnia, że można się odrodzić, a pamięć o ludziach – jak myśli główna bohaterka – trwa dłużej niż wiek.

Brianda jest racjonalistką, która życie poukładała sobie w każdej możliwej sferze. Dobra praca, czuły partner, całkowicie stabilne i dostatnie życie. Tę sielankę przerywają załamania nastroju kobiety. Organizm zaczyna dziwnie reagować, sny męczą i niepokoją, niedyspozycje odbijają się najpierw na związku, a potem na życiu zawodowym bohaterki. Brianda postanawia wyjechać w rodzinne strony. Do wioski, którą kiedyś w pośpiechu opuszczała, a gdzie teraz przyjdzie jej skonfrontować się z odległą przeszłością. Elementy metafizyczne Luz Gabás wprowadza stopniowo i bez narzucania czytelnikowi perspektywy. Od początku widzimy, że związek ze złym stanem psychicznym Briandy mają wydarzenia sprzed wieków. Ona sama przekonuje się o tym, widząc na jawie elementy mrocznych snów. Senna górska mieścina, w której każdy zna każdego, a domy mają dusze jak ludzie, stanie się dla mieszkanki Madrytu pewną mroczną pułapką. Wyjście z niej jest tylko jedno, ale Brianda nie przypuszcza, co nim może być. Tymczasem traci pracę i rozluźnia związek z opiekuńczym Eduardem. Na jej drodze stanie tajemniczy Włoch, który remontuje ruiny spalonego domu nieopodal miejsca zamieszkania kobiety. Dalej zdarzenia będą się toczyć w niezwykle wartkim rytmie. Brianda skonfrontuje się z biografią innej mieszkanki wioski o tym samym imieniu. Była jedną z dwudziestu czterech kobiet, które w 1592 roku uznano za czarownice i zgładzono w efekcie sądu opartego jedynie na mglistych przesłankach, ciemnocie ludzkiego umysłu, na zawiści i chęci zemsty.

Gabás opowiada o niezwykłej sile agresji i narastającej frustracji małej społeczności, które mogą doprowadzić do tragedii. Irracjonalność zachowań tych, którzy poszukują wroga i werbalizują jego definicję, to zjawisko uniwersalne, a w czasie historycznym, do którego przenosi nas hiszpańska prozaiczka, oznacza to przede wszystkim skupienie się na ludzkich kozłach ofiarnych. W tym przypadku na kobietach, których rola i status w XVI wieku bardzo dobrze zobrazowane są w biografii tej, co nie pozwala o sobie zapomnieć pewnej mieszkance Madrytu nieświadomej czekającej ją przemiany.

Jest w tej książce sporo gotowych rozwiązań, które nasuwają się już wcześniej, nim je poznamy. Ważna jest wspólna płaszczyzna łącząca zupełnie inne realia, ale tę samą miejscowość. To także przedmioty nabierające znamion magicznych. Na przykład szmaragdowy pierścień z wyrytą na nim łacińską sentencją będącą zewem rodu, którego tajemnice usiłuje odkryć Brianda. Tymczasem poznaje ekscentryczną Neli oraz musi przebywać w towarzystwie gburowatego wuja, który wywołuje lęk, zamknięty w jakimś bliżej nieokreślonym czasie minionym, skrywający mroczne sekrety swojego rodu. Brianda będzie zmuszona poznać ten swój. Przede wszystkim historię upodlenia oraz wielkiej miłości, która podyktowała takie, a nie inne wybory i zwyciężyła z zabobonami oraz ludzkim okrucieństwem przed wiekami.

Luz Gabás w swojej baśniowej książce o potędze uczucia zwraca naszą uwagę na tę sferę przeżyć, które często bagatelizujemy i którym nie nadajemy większego znaczenia. Opowiada o niesprawiedliwie odebranym życiu mającym się odrodzić ponownie. Do tego czasu współczesna zagubiona bohaterka książki musi dokonać niewyobrażalnie wielkich zmian. Okupi je, ale ma szansę na to, by uwolnić to, co jej przodkini zamknęła w sekretnych zapiskach i w sile miłości przekazanej dalej, okupionej bolesnymi przeżyciami, przedwcześnie przerwanej, domagającej się kontynuacji w czasach współczesnych.

„Czarownice z Pirenejów” to powieść posługująca się bardzo czytelnymi obrazami. Omdlenia, burza, jeździec na czarnym koniu. Elektryzująca bliskość kochanków i konsekwencje potajemnego uwielbienia. Poza tym historyczna opowieść o walce, którą szesnastowieczna kobieta musi prowadzić w wyjątkowo wielu wymiarach. Gabás dołącza do tego magię, niezwykłe rytuały, religijność i prowincjonalną obyczajowość. Nade wszystko jednak siłę okolicznej przyrody i słowa przysięgi, które się spełniają. To też historia o tym, że czas na prawdziwą miłość jest bardzo ograniczony, gdy życie ludzkie – z różnych powodów – staje się kruche i niepewne. Książka zadowoli miłośników średniowiecznych intryg oraz tych, którzy traktują czas miniony jako źródło czytelniczej inspiracji. Bo hiszpańska pisarka oddziałuje na wiele zmysłów i przykuwa uwagę w bardzo specyficzny sposób. Epickość i dbałość o szczegóły to cechy wyróżniające tę prozę. Luz Gabás opowiedziała o tym, że nigdy nie powinniśmy się wstydzić namiętności. Ich cena może być różna, ale to jeden z ważniejszych przejawów ludzkiego życia. A także pamięć. Dzięki niej pirenejska prowincja mówi do Briandy innym, czytelniejszym językiem. Warto zwrócić uwagę na symboliczną, metafizyczną wymowę tej prozy. Można jeszcze pisać o wielkiej miłości w taki sposób, by to nie raziło ani nie nudziło.

PATRONAT MEDIALNY

3 komentarze:

AnnRK pisze...

Byłam ciekawa Twojej opinii. Ja obawiałam się, że autorka za bardzo popłynie w stronę romansu (ten tajemniczy facet na czarnym koniu...), a w efekcie przeżyłam pozytywne zaskoczenie. :)

Jarosław Czechowicz pisze...

Też się obawiałem, bo parę scen na to wskazywało. :) Na szczęście tak się nie stało i nie zepsuła dobrej powieści.

Ewa pisze...

Recenzja i komentarze rozwiały moje wątpliwości i sięgnę po tą powieść:)