2016-06-13

"Skóra" Toni Morrison

Wydawca: Świat Książki

Data wydania: 18 maja 2016

Liczba stron: 192

Tłumacz: Jolanta Kozak

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 32,90 zł

Tytuł recenzji: Stygmaty

Toni Morrison zdecydowała się na literacką miniaturę z tematami, które mogłyby stać się podstawą opasłego tomu. Być może niejednego. A byłoby o czym snuć epickie rozmyślania. Skóra” to przede wszystkim opowieść sygnalizująca, że w życiu bardzo często przyjmujemy sobie pewien nieznośny, subiektywny azymut i przez jego pryzmat postrzegamy wszystko, co nas otacza. Głównie porządkujemy nasze relacje z innymi, trzymając ich w bezpiecznym dystansie. To także książka o stygmatach z dzieciństwa, których – mimo starań – nie da się przekuć w atuty. Historia ludzi zagubionych w przestrzeni i zdarzeniach sprzed lat, którzy dorosłość otaczają mgłą i wrastają w ciągłą niepewność. To w końcu mistrzowska narracja o matkach, które odrzucają albo są odrzucane. O najsilniejszych więziach tworzących traumatyczne relacje oraz o czasie, który nie leczy ran, a dodaje jedynie trosk. Tak, Toni Morrison mogłaby napisać o tym wszystkim długą powieść. A mamy – chwilami nieco tendencyjny – szkic literacki o rasizmie, krzywdach wyrządzanych dzieciom, o poszukiwaniu bezpieczeństwa oraz miłości, ale przede wszystkim o niezrozumianym odtrąceniu, od którego nieprzypadkowo rozpoczyna się ta książka.

Matka wychowywała Lulę Ann surowo. Jej czarna skóra naznaczyła ją na zawsze. Stała się powodem rodzinnego nieszczęścia i coraz większego odium matki broniącej się przed odpowiedzialnością za dziecko, które nieprzyjemnie ją zaskakuje. Bardzo wyraźna i metaforyczna scena odmawiania piersi małej Luli Ann to początek trudnej relacji, w której dziewczynka postanowi walczyć o zainteresowanie, uwagę i odrobinę czułości wszelkimi możliwymi sposobami. Także konfabulując i zamieniając życie innej osoby w piekło. Wszystko po to, by matka wreszcie wzięła ją za rękę. Bo o dotyk Lula Ann walczyła bezkompromisowo. Tymczasem rodzicielka nie chciała jej nawet bić, by nie czuć tego, przed czym wzbraniała się, przerażona kolorem skóry dziecka.

Po latach Lula Anne nazywa się Bride i pokazuje wszem wobec, że mimo trosk z dzieciństwa można osiągnąć spełnienie i godne życie. Bride jest kobietą sukcesu, której czas upływa już zupełnie inaczej. Nie jest czasem oczekiwania, lecz zdobywania. Dość dziwnym czasem, w którym na nikim nie robią wrażenia preferencje seksualne, ale kolor skóry nadal wzbudza kontrowersje i uprzedzenia. Czerń Bride kontrastuje z bielą jej ubrań. Toczy się w niej wewnętrzna walka o uznanie w kompromisie. Bride jest gotowa stawiać czoła nowym wyzwaniom zawodowym, ale nie jest gotowa na konfrontację z przeszłością. A także na kolejne odrzucenie, gdy pewnego dnia jej kochanek Booker mówi, że to już koniec. Okazuje się, że dla zawsze uporządkowanej Bride będzie to dopiero początek. Nowej drogi, na której zmierzy się z demonami przeszłości, ale także nauczy empatii – czegoś, co gdzieś w niej zanikło przez lata dochodzenia do sukcesów.

Toni Morrison skupia uwagę na głównej bohaterce, ale buduje jednocześnie polifoniczną narrację, w której poznajemy różne punkty widzenia ludzi stających na drodze Bride. To pełne dramatyzmu spowiedzi albo też luźne refleksje wyrażające gorycz bądź rozczarowanie. Świat bowiem składa się z naprawdę różnych sposobów patrzenia na niego i okazuje się, że w „Skórze” nie wszystkie zdarzenia będą jednoznaczne, choć sporo jest takich, które podczas czytania stanowczo potępiamy. To książka o ludziach w drodze, niegotowych na akceptację – siebie i najbliższych. Także o buntownikach i samotnikach, ale przede wszystkim o różnych rodzajach ludzkiego wyobcowania. Booker i Bride zrywają ze sobą już na początku, jednak wiemy, że jedno z nich będzie zmierzać do tego, by wyjaśnić enigmatyczne powody rozstania. Ta determinacja służy Bride, bo pomaga jej spojrzeć na siebie z innych perspektyw. Pomaga także Bookerowi, który również zmaga się z mroczną przeszłością i może bardziej niż Bride tkwi w niej nadal, niegotowy do jakiejkolwiek zmiany, mentalnego pożegnania się z tym, co boleśnie utracone.

To opowieść o tym, że życiowa wolność zawsze ma swoją cenę. Nie przychodzimy na ten świat z gotowością, by wziąć za siebie odpowiedzialność. „Skóra” to też książka o uprzedzeniach i o paraliżującym strachu. O tym, że ludzie wolą oddalenie niż konfrontację z tym, czego od siebie oczekują. To także melancholijna historia przemian, na które nie jesteśmy gotowi, ale którym stawiamy czoła. Toni Morrison zmusza nas do tego, by spojrzeć na tę niewielkich rozmiarów powieść z wielu różnych perspektyw. Ważne, by dojrzeć, do czego prowadzi życie naznaczone rozpaczą. Ważne jest także to, ile możliwości mamy przed sobą i kiedy powinniśmy z nich korzystać. „Skóra” podejmuje także trudny temat dzieciństwa naznaczonego przemocą w kilku możliwych wymiarach. Opowiada o tym, że do śmierci możemy być wystraszonym dzieckiem albo przepełnionym żądzą zemsty potworem bez uczuć. A w tym wszystkim jeszcze stygmat skóry i szereg rozważań o wybiórczym postrzeganiu świata przez rasizm i pokrewne mu uprzedzenia.

Bride przechodzi przemiany, ale zaskakująco dla siebie powraca wciąż do tego, co w życiu nie dawało jej spokoju. Booker zamyka się w sobie i potrzeba wielkiej determinacji, by wydobyć go z tego zamknięcia. Morrison fantazjuje o ludziach, którzy zmieniają się być może przez przypadek. Być może jednak przez siłę relacji, w którą zdążyli zwątpić albo okopać się przed nią na bezpiecznej samotniczej pozycji. „Skóra” to opowieść definiująca kilka rodzajów ludzkiego zagubienia, nie feruje jednak żadnych wyroków, nie sugeruje zbyt wiele. Noblistka sygnalizuje wielkie dramaty w dość kameralnej formie. Oszczędza słowa, by nazywać uczucia. Na przykład określić wstyd na kilka możliwych sposobów. Wzrusza i przejmuje, a jednocześnie odnosi się do czegoś tak oczywistego jak deficyt miłości i przywiązania, z którym wielu z nas walczy na różnych życiowych frontach. Często bez powodzenia, bo nie jesteśmy w stanie zrekompensować sobie najbardziej oczywistych ludzkich braków. Czy bohaterom tej książki się uda?

Brak komentarzy: