2016-08-12

"Gdzie jest Mia?" Alexandra Burt

Wydawca: Świat Książki

Data wydania: 2 czerwca 2016

Liczba stron: 416

Tłumacz: Grażyna Woźniak

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Walka o siebie

Etykietowanie nie służy książkom. W zasadzie nigdy. Zestawienie ciekawej powieści Alexandry Burt z "Dziewczyną z pociągu" zbudowano jedynie na paraleli labilności emocjonalnej głównej bohaterki. O ile w przywoływanym bestsellerze, naprawdę kiepskiej powieści, ta chwiejność i chaos są czymś co najmniej irytującym, o tyle Burt buduje na nich naprawdę wiarygodną powieść o dramacie macierzyństwa, egzystencjalnej samotności, o poczuciu wyobcowania i pozostawieniu samej ze sobą i wszystkimi przykrymi zdarzeniami losu. Bo „Gdzie jest Mia?” to opowieść o bezkompromisowej walce nie tyle o dobro własnego dziecka, ile przede wszystkim o możność samostanowienia wraz z wyzbyciem się demonów przeszłości. To historia straumatyzowanej kobiety, której jedyną przychylną w życiu osobą staje się lekarz wydobywający ją z ciemnej otchłani amnezji. Estelle będzie zmuszona do konfrontacji z tym wszystkim, co niewygodne. Z tym, z czym borykała się przed urodzeniem córki, i całym koszmarem po tym, gdy siedmiomiesięczna Mia zniknęła.

Macierzyństwo to temat niezwykle wdzięczny i szeroko wykorzystywany w literaturze współczesnej każdej szerokości geograficznej. Można je połączyć z Historią, nadając opowieści zarys rzeczy, która rozlicza, definiuje i ukazuje panoramiczny obraz przemian mrocznego okresu – tak uczynił Pavol Rankov w "Matkach". Można relacji matki z córką nadać znaczenia symboliczne, poruszać się gdzieś w przestrzeni niedomówienia, wabić dwuznacznościami i jednocześnie pokazywać trudność tej relacji – to zobrazowała doskonale Ida Linde w zbiorze miniatur literackich "Poleciały w kosmos". Alexandra Burt stawia na dramaturgię nagłego rozstania. Ginie dziecko, z którym matka właściwie codziennie walczyła. O te chwile bez płaczu, o odrobinę spokoju i stabilizacji. Estelle nie wywiązywała się z obowiązków matki wzorowo. Ciąża zaskoczyła ją, wychowywanie dziecka stało się uciążliwe. Bohaterka przez cały czas walczy o to, by Mia czuła się w jej towarzystwie bezpiecznie. Chce jej zapewnić najlepsze warunki rozwoju. Tymczasem sama rozpada się wewnętrznie. Do jej umysłu wdziera się chaos. Pojawiają się mroczne, groźne myśli. Myśli o ostatecznym uciszeniu tego wiecznego płaczu. A może Mia jest chora? Może sygnalizuje matce coś, czego ta nie jest w stanie właściwie odczytać? Każdy doradza Estelle, jak ma postępować. Na czele z mężem, który od zawsze pouczał i strofował. Bohaterka Burt coraz bardziej gubi się w sobie. Wydaje jej się, że coś zrobiła, coś usłyszała – w rzeczywistości tak nie było. Coraz trudniejsze macierzyństwo wieńczy tragiczny finał. Pewnego dnia matka zastaje puste łóżeczko. Co więcej – zniknęły wszelkie ślady obecności dziecka w domu. Ktoś je porwał? Dlaczego Estelle nie zgłasza zaginięcia na policję? Dlaczego nie informuje o tym ojca dziecka? Czy sama zdaje sobie sprawę z tego, co zaszło, skoro z dziewczynką u boku miała duże problemy, by porządkować rzeczywistość i zdawać sobie sprawę z tego, co jest realne, a co tworzy jej wyobraźnia?

Spektakularny początek powieści mocno przykuwa uwagę. Okazuje się, że Estelle miała wypadek w jakiejś odległej okolicy, której nigdy nie odwiedzała. Wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej traci pamięć o wydarzeniach sprzed wypadku. Pamięta jedynie, że nie ma jej córki. Że Mia zniknęła, a ona nie była w stanie temu zapobiec ani później odnaleźć jej na żaden z możliwych sposobów. Rozpoczyna się walka o to, by przypomnieć sobie czas miniony, by właściwie postawić pytania o to, co się stało, i by odnaleźć zaginione niemowlę. Alexandra Burt wykorzystuje często eksploatowany literacko motyw amnezji po to, by nadać zdarzeniom bardziej dramatyczne oblicze. Oto bowiem z mgły we wspomnieniach wyłaniać się będą kolejne mroczne zdarzenia. Zaskakujące, czasami nieprawdopodobne, za każdym razem jednak uwiarygodnione, bo Burt dba o detale i nie oddala nas od prozy życia, prawdopodobieństwa opisywanych wydarzeń. Bohaterka będzie zmuszona także do konfrontacji z własną przeszłością. Z trudną relacją z matką, która nie poświęcała córce należytej uwagi. Z momentem nagłej śmierci rodziców, który połączy Estelle z kimś, z kim nigdy nie chciałaby mieć nic wspólnego…

Burt świetnie buduje początkową dramaturgię. Jest naturalistyczna w opisach – nie oszczędza czytelników ani swej bohaterki. Estelle będzie zmuszona przejść gehennę. To, czego do tej pory doświadczyła, będzie niczym w porównaniu z przerażającym odsłanianiem kolejnych faktów. Poszlaki niezbicie wskazują na to, że zrobiła Mii krzywdę. Sprawa staje się medialna, opinia publiczna wydaje wyrok. Estelle pozostaje absolutnie sama. Właściwie tak jak przez całe swoje życie. Bo szansa na odmianę, jaką miał być związek z Jackiem, była jedynie rojeniem o szczęściu, gdy małżeństwo przypieczętowała ciąża, a jego rozpad stawał się jak najbardziej realny już od momentu zniknięcia dziecka.

Alexandra Burt opowiada o tym, jak wiele matka jest w stanie poświęcić dla dziecka. Ukazuje jednocześnie trud codziennej opieki nad niemowlęciem i sugeruje, że ta codzienność może przysparzać więcej przykrości niż radości. Autorka doskonale manipuluje percepcją czytelnika. Od początku do samego prawie końca nie możemy mieć pewności tego, co dzieje się rzeczywiście, a co jest urojeniem. Estelle walczy z demonami w sobie, a policja szukająca Mii – z czasem. Jedna z tych walk będzie wygrana. Burt nakreśla skomplikowaną sytuację kobiety, która zdaje się nie panować nad sobą i na długo przed tragedią nie nazywa poszczególnych elementów rzeczywistości ich właściwymi nazwami. „Gdzie jest Mia?” to także pasjonująca wiwisekcja toksycznego związku. Estelle jest podległa woli chłodnego racjonalisty, coraz bardziej zbuntowana wobec siatki nakazów i zakazów, coraz bardziej wściekła w matni upomnień i sugestii. Amerykańska autorka opowiada o ludzkim szaleństwie, ale także niezwykłej determinacji. Ogrom przeżyć głównej bohaterki jest wprost nie do nazwania. Szaleństwo idzie w parze z walką o resztki szacunku do samej siebie i o córkę, której Estelle – mimo swoich licznych niedopatrzeń i błędów – nigdy nie chciała skrzywdzić. Czy matka i córka się spotkają? Jakie jeszcze symboliczne znaczenie może mieć rozłąka niemowlęcia z kobietą niekontrolującą swoich emocji? Burt jest wiarygodna, stworzyła prozę pełną intensywności i przykuwająca uwagę na tyle, że czyta się to wszystko świetnie, właściwie jednym tchem.

Brak komentarzy: