2016-12-15

„Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco” Iwona Partyka

Wydawca: Novae Res

Data wydania: 24 listopada 2016

Liczba stron: 258

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 29 zł

Tytuł recenzji: Ironicznie o nas samych

„Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco” Iwony Partyki to napisana w sposób świeży powieść o sprawach, na których temat już wielokrotnie podejmowano dyskusje i polemiki. Nieprzewidywalna fabuła napisana w tragikomicznym stylu pełnym swobodnych dygresji każe nam podglądać życie mieszkańców pewnego osiedla na peryferiach miasta. Partyka portretuje swą mikrospołeczność z czułością i uwagą J.K. Rowling z „Trafnego wyboru”, bawi się literackimi tropami i stylistycznie nawiązuje do kilku znanych dzieł; cytuje Hemingwaya, budując opowieść o odwadze – jej braku i procesie dorastania do niej. Satyryczność tej prozy świetnie uwypukla te ludzkie przywary, do jakich mimo wszystko lgniemy, oglądając np. brazylijskie tasiemce. Konwencja serialu w odcinkach zawarta w tej książce wyraźnie odsyła nas do tej ludzkiej przypadłości, jaką jest voyeuryzm. O tęsknocie za sensacją w czyichś biografiach napisała ostatnio także Joanna Bator w „Roku królika”, nadając tytułom tabloidów głębsze znaczenie. Partyka nie krytykuje, uśmiecha się do swych podglądaczy pragnących żyć życiem innych. W losach borykających się z trudnościami bohaterów będziemy szukać znamion swoich lęków i problemów, a tytułowy Don Orestes jest przecież postacią serialową, której obecność zaznacza się jako byt równoległy do historii zamętu, ten zaś do uporządkowanego małomiasteczkowego świata wprowadza tajemniczy osiedlowy wandal.

Wszystko zaczyna się w dniu, w którym umiera Król. Nie byle jaki, bo król popu – Michael Jackson. Po nim ma nastać nowa epoka. Zmieni się zasadniczo życie mieszkańców uroczej uliczki, przy której usytuowane są równie urocze domki kryjące w sobie kołtunerię piętnowaną już przez Zapolską. Iwona Partyka oprowadza nas po swoim świecie przedstawionym w taki sposób, że wchodzimy do wnętrza każdego domu i widzimy to, czego nie dostrzega się, patrząc z zewnątrz. Zaglądamy ciekawi, a jeśli się oburzamy, to chyba z odrobiną hipokryzji. Uporządkowani na pozór mieszkańcy kryją mroczne tajemnice, czasem niosą w sobie piętno dysfunkcyjnej rodziny i powielają błędne schematy zachowań z przeszłości. Mamy jednak w portretowanej społeczności takich, którzy na różne sposoby nie poddają się fałszowi życia i karykaturze dnia codziennego, w jakiej tkwią ludzie z ich otoczenia. Są to cierpiący poczciwcy, każdy w innym wieku i każdy z inną smutną biografią. Jest zatem pan Julian, który wciąż wspomina swą kochaną mamusię i martwi się tym, że gorycz życia nie przypomina smaku bułki z masłem. Jest dwudziestoletni onanista Filip – chciałby życia wolnego od pożądania, życia innego niż los planowany mu przez uporządkowanych do granic przyzwoitości rodziców. Jest także miejscowy głupek, Emil. Postać, która najsilniej łączy osiedlową rzeczywistość z przywoływanymi obrazami brazylijskiej telenoweli z Don Orestesem w roli głównej. Emil jest kwintesencją niewinności i czystości. Jednocześnie stygmatyzowany przez otoczenie, usuwa się gdzieś na margines, a w kontaktach z innymi usilnie próbuje wymóc sympatię, choć wie, że w życiu wszystko ma swoją cenę.

W powieści Partyki wędrować można w kilku różnych kierunkach, ale pewne oczywiste sygnały i symbole są obecne od początku do końca. Brak pośród bohaterów tych, co wykazują się życiową odwagą. Tak jak Macomber Hemingwaya tchórzostwo skrywają w fasadowym życiu i postępowaniu, bo być odważnym to odejść od rutyny postępowania oraz życia, jakie wymusza uporządkowany świat społeczności dzielnicy. Trudno żyć naprawdę i pełną piersią w świecie, w którym rytualne spotkania naznaczają nudny oraz przewidywalny czas obcowania z tym, co mamy na pokaz. Bohaterowie Partyki na pokaz mają niewiele. Sporo skryte jest w ich samotnych duszach, które albo domagają się uczuć, albo też te uczucia kwestionują w imię racjonalnego poglądu na to, że słuszne jest wszystko, co osadzone w formach i przyzwyczajeniach.

Pani Eliza to przykład tragikomicznej cierpiętniczki. Zanurzona w szarości życia żony i matki, rekompensująca sobie braki kupowaniem coraz to nowych przedmiotów na Allegro, pewnego dnia odkrywa bliską jej duszę – mieszkającego w Grudziądzu egzaltowanego odbiorcę maili, który pisząc jej o miłości, odwołuje się do poetyki, jaka w swej subtelności i głębi obca jest pani Elizie. W gruncie rzeczy śmieszna wymiana maili między szukającą wrażeń kurą domową a bliżej niesprecyzowanym afektowanym wirtualnym zalotnikiem to jeden z drapieżnych sposobów, w jaki Iwona Partyka usiłuje zwrócić naszą uwagę na życie pozbawione czułości, w które wdziera się rutyna i którym rządzą plany oraz ustalenia osadzone w konkretnym czasie i konkretnym miejscu.

Poza czas i miejsce wychodzi filmowa opowieść o Don Orestesie. Losy jego synów udających się w misję, by ratować ojca, z wypiekami na twarzy śledzi Filip w towarzystwie Emila. Ten drugi doskonale zna kwestie wypowiadane przez aktorów brazylijskiego tasiemca. Wydaje się pochodzić ze świata ich przeżyć i doznań, równie przecież dwuznacznych jak codzienne życie na uporządkowanym osiedlu – tu i tam jest pewien reżyser, a ład warunkują ustalenia, do jakich trzeba się dostosować. Jest jednak w tragicznej parze Filipa i Emila pewna czułość, dzięki której zbliżamy się do zagadki metaforycznej tajemnicy Don Orestesa. To Filip oraz Emil wraz z panem Julianem ostatecznie wygrywają i ratują się przed rozczarowaniami. To im dana będzie szansa obnażenia fałszu własnego życia – dla każdego będzie to inna droga, ale każdy z nich jest moralnym zwycięzcą.

Tajemniczy wandal wypisuje na murach, że dobro zwycięży. Będzie to możliwe, ale nie dla wszystkich. Żyjący złudzeniami zwolennicy fasadowego porządku są w stanie wziąć udział w czymś na kształt współczesnych Dziadów z jasnowidzem Damianem w roli Guślarza, by tylko odkryć przyczynę niepokojących zachowań nieznanego sprawcy. Groteskowa scena kontaktu z zaświatami, gdy wychodzą na jaw przewiny bohaterów, jest u Iwony Partyki swoistym punktem kulminacyjnym, który po raz kolejny obnaża ludzką słabość i osadzenie w myśleniu porządkowanym przez fałsz. Ale dzieje się tam wiele do samego końca. Prześwietlamy filmowe kadry opowieści o Don Orestesie tak, jak wdzieramy się do wnętrza domów, gdzie żyją w kłamstwie porządne rodziny. Jesteśmy świadkami opowieści osadzonych w przeszłości, która uwiera. Teraźniejszość nie jest niczym stałym i być może nastanie nowa epoka nowego zrozumienia, bez muzyki Michaela Jacksona na żywo.

„Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco” jest powieścią prowokacyjną i prześmiewczą; oryginalną w formie, wciąż na nowo stymulującą wyobraźnię, prowadzącą przez wiele stylów i formuł opowiadania o fatalnej ludzkiej kondycji. Rzecz świadcząca o wybornym poczuciu humoru autorki, ale jednocześnie o jej potencjale, który umożliwia swobodną wędrówkę po stylach i tonacjach budujących wieloznaczną prozę. Ta przykuwa uwagę do rzeczy oraz spraw, do których nie chcemy jej na co dzień przywiązywać. Autorka jest czułą kronikarką życia, wobec którego zachowuje dystans, a jednocześnie bywa w sposób srogi ironiczna. Pozostawia nas jednak ze swoimi odczytaniami tej wielowątkowej historii. Zgrabne i frapujące!

Brak komentarzy: